Całą noc padał śnieg Całą noc padał śnieg cichy, cichy, cichuteńki. Przyszedł świt, a tu świat cały biały, bielusieńki, jakby kto
L'INNO A SATANA (Giosue Carducci) A te, de l'essere Principio immenso, Materia e spirito, Ragione e senso; Mentre ne' calici Il vin scintilla Sě come l'anima Ne la pupilla; Mentre sorridono La terra e il sole E si ricambiano D'amor parole, E corre un fremito D'imene arcano Da' monti e palpita Fecondo il piano; A te disfrenasi Il verso ardito, Te invoco, o Satana, Re del convito. Via l'aspersorio, Prete, e il tuo metro! No, prete! Satana Non torna indietro! Vedi: la ruggine Rode a Michele Il brando mistico, Ed il fedele Spennato arcangelo Cade nel vano. Ghiacciato č il fulmine A Geova in mano. Meteore pallide, Pianeti spenti, Piovono gli angeli Da i firmamenti. Ne la materia Che mai non dorme, Re de i fenomeni, Re de le forme, Sol vive Satana. Ei tien l'impero Nel lampo tremulo D'un occhio nero, O ver che languido Sfugga e resista, Od acre ed umido Prňvochi, insista. Brilla de' grappoli Nel lieto sangue, Per cui la rapida Gioia non langue, Che la fuggevole Vita ristora, Che il dolor proroga, Che amor ne incora. Tu spiri, o Satana, Nel verso mio, Se dal sen rompemi Sfidando il dio De' rei pontefici, De' re cruenti; E come fulmine Scuoti le menti. A te, Agramainio, Adone, Astarte, E marmi vissero E tele e carte, Quando le ioniche Aure serene Beň la Venere Anadiomene. A te del Libano Fremean le piante! De l'alma Cipride Risorto amante A te ferveano Le danze e i cori, A te i virginei Candidi amori, Tra le odorifere Palme d'Idume, Dove biancheggiano Le ciprie spume. Che val se barbaro Il nazareno Furor de l'agapi Dal rito osceno Con sacra fiaccola I templi t'arse E i segni argolici A terra sparse? Te accolse profugo Tra gli dči lari La plebe memore Ne i casolari. Quindi un femineo Sen palpitante Empiendo, fervido Nurne ed amante, La strega pallida D'eterna cura Volgi a soccorrere L'egra natura. Tu a l'occhio immobile De l'alchimista, Tu de l'indocile Mago a la vista, Del chiostro torpido Oltre i cancelli, Riveli i fulgidi Cieli novelli. A la Tebaide Te ne le cose Fuggendo, il monaco Triste s'ascose. dal tuo tramite Alma divisa, Benigno č Satana; Ecco Eloisa. In van ti maceri Ne l'aspro sacco: Il verso ei mormora Di Maro e Flacco Tra la davidica Nenia ed il pianto; E, forme delfiche, A te da canto, Rosee ne l'orrida Compagnia nera Mena Licoride, Mena Glicera. Ma d'altre imagini D'etŕ piů bella Talor si popola L'insonne cella. Ei, da le pagine Di Livio, ardenti Tribuni, consoli, Turbe frementi Sveglia; e fantastico D'italo orgoglio Te spinge, o monaco, Su 'l Campidoglio. E voi, che il rabido Rogo non strusse, Voci fatidiche, Wicleff ed Husse, A l'aura il vigile Grido mandate: S'innova il secolo, Piena č l'etate. E giŕ giŕ tremano Mitre e corone: Dal chiostro brontola La ribellione, E pugna e prčdica Sotto la stola Di fra' Girolamo Savonarola. Gittň la tonaca Martin Lutero; Gitta i tuoi vincoli, Uman pensiero, E splendi e folgora Di fiamme cinto; Materia, inalzati; Satana ha vinto. Un bello e orribile Mostro si sferra, Corre gli oceani, Corre la terra: Corusco e fumido Come i vulcani, I monti supera, Divora i piani; Sorvola i baratri; Poi si nasconde Per antri incogniti, Per vie profonde; Ed esce; e indomito Di lido in lido Come di turbine Manda il suo grido, Come di turbine L'alito spande: Ei passa, o popoli, Satana il grande. Passa benefico Di loco in loco Su l'infrenabile Carro del foco. Salute, o Satana O ribellione O forza vindice De la ragione! Sacri a te salgano Gl'incensi e i voti! Hai vinto il Geova De i sacerdoti. (dziękuję Frogowi za znalezienie tekstu polskiego i włoskiego) Hymn do Szatana Ku Tobie, coś jest zasadą istnienia duch i materia, rozum i czucie; kiedy w kielichach perli się wino, tak jak się dusza iskrzy w źrenicy; gdy uśmiechają się ziemia i słońce i wymieniają słowa miłości, a z gór dreszcz spływa tajemnych godów i drży radośnie płodna równina, ku tobie zrywa się strofa zuchwała: o, przyjdź Szatanie, królu biesiady! Precz mi już, księże, z kropidłem, z hymnami! O, nie, nie, księże, nie cofa się Szatan! Patrz, rdza przegryza mistyczny oręż w rękach Michała; wierny archanioł z piór swych odarty, zapada w pustkę. I zamarzł piorun w ręku Jehowy. Jak mdłe meteory, jak zgasłe planety, spadają z nieba anielskie zastępy. Wewnątrz materii, co nie zna spoczynku, jako król zjawisk, król nowych kształtów, sam żyje Szatan. On dzierży władzę w drżącym połysku czarnej zrenicy, która, gdy słabnie, wymyka się chytrze, gdy ostra i żywa, podnieca, przynagla. We krwi gron winnych skrzy się radośnej i stąd ta wartka radość nie gaśnie, co dniom, dniom ulotnym przydaje życia, odsuwa boleść, miłość ożywia. Twój duch, Szatanie, jest w strofach moich, gdy rwą się z wnętrza i szydzą z boga grzesznych papieży, królów okrutnych Ty jakby piorun wstrząsasz umysłem. Wam, Arymanie, Adonisie, Astarte, marmury żyły i płotna, i księgi, kiedy to jońską aurę pogodną uszczęśliwiała kąpiąca się Wenus. Tobie szumiały drzewa Libanu, gdy boskiej Cyprydy ożywał kochanek; Ciebie sławiły tańce i chóry, ciebie panieńskie szczere miłości pośród pachnących pól Idumei i gdzie bieleją cypryjskie piany. I cóż, że dziki szał nazareński, zrodzon wśród agap o rycie bezecnym, świętą pochodnią spalił ci chramy i rozmiótł po ziemi ślad Argolidy? Ciebie, wygnańca, między swe lary przyjął lud wierny do chat wieśniaczych. Stąd czarownice, strażniczki wierne, ślesz, by wspomogły zwątlałą naturę. Ty pod skupionym wzrokiem alchemika, ty pod spojrzeniem hardego maga otwierasz gnuśnych klasztorów kraty, odsłaniasz promienne niebiosa nowe. W piaskach Tebaidy, przed tobą się chroniąc, szukał ukrycia rój mnichów posępny. Lecz za twą sprawą dusza się rozdwaja: Szatan jest miły, świadkiem Heloiza. Próżno się dręczysz w szorstkim habicie: on szepce wiersze dawnych poetów wśród dawidowych nędznych zawodzeń; formy delfickie przy tobie obok mówią, różane, pośród szkaradnej kompanii czarnej, o pięknie życia. Innymi sceny z epok piękniejszych wraz zaludnia się bezsenna cela. On z kart Liwiusza dzielnych trybunów, konsulów wskrzesza, tłumy kipiące; uniesionego dumą italską zmusza cię, mnichu, biec na Kapitol. A wy, wy, których stos nie spopielił, głosy prorocze, Wiklefie, Husie, rzućcie w świat cały swój czujny okrzyk: wiek się odnawia, pełnia epoki. Już drżą w popłochu mitry, korony, z klasztoru nagły pomruk rebelii; walkę, wyzwanie głosi spod stuły fra Girolamo Savonarola. Zrzucił sutannę ksiądz Marcin Luter, zrzuć swoje więzy, o myśli ludzka! W ogniach stająca syp piorunami! Materio, w górę, Szatan zwyciężył! Piękny i straszny smok rwie okowy, przebiega morza, lądy przebiega, w błyskach i dymach jakby wulkanów, przesadza góry, pochłania równiny, mknie nad otchłanie; potem się skrywa w pieczarach tajnych, na drogach chytrych, ale wychodzi! Nieposkromiony, z potęgą burzy okrzyk swój rzuca, z potęgą burzy tę wieść roznosi: Ludy, nadchodzi Szatan, Pan wielki, Pan dobroczynny! Jawi się wszędzie na niewstrzymanym ognistym rydwanie. Cześć Ci, Szatanie, duchu rebelii, o siło mściwa, siło rozumu! Niech płyną k'tobie kadzidła i dary, boś ty pokonał Jehowę kapłanów! Hymn we wrześniu 1863 r. napisał Jozue Carducci, który w masonerii zajmowal 33-ci, to jest, najwyższy stopień. Hymn ten odśpiewano publicznie w teatrze "Alfieri" w Turynie (1882) i w teatrze "Umberto" w Rzymie (1887), też przy odsłonięciu pomnika Garibaldiego (1893). Hymn to Satan To thee of all being The first cause immense Of matter and spirit, Of reason and sense Whilst in the full goblet Shall sparkle the wine, So bright the pupil The souls of men shine, Whilst earth still is smiling, And the sun smiles above, And men are exchanging Their sweet words of love, Thrills mystic of Hymen Through high mountains course, And broad plains are heaving With life's fertile force, On thee in verse daring, From tight rein released, On thee I call, Satan, The king of the feast. Away aspersorium, With priest who would bind! Priest, not at thy bidding Gets Satan behind. Behold, rust is eating The edge of the blade In the hand of great Michael The faithful displayed. The displumed Archangel Descends to the void, The thunderbolt's frozen Jehovah employed. Faint pallid meteors, Wan stars void of light, Like rain down from heaven Fall angels in flight. In matter aye sleepless Of forces the spring, King of phenomena, Of forms lord and king. Here only lives Satan, His power supreme In a dark eye flashes With tremendous gleam, Whether it languidly Retreats and rebels, Or bright and audacious Provokes and compels In gay blood it sparkles That's pressed from the vine, Whose gift of swift pleasure Shall never decline, Which can to our fleeting Life new strength impart, Which puts off our sorrows, To love gives a heart. Tis thou that inspirest The song that doth rise In my bosom, O Satan, When that god it defies, On whom guilty pontiffs And cruel kings call; Men's minds thou so shakest As when lightenings fall. Ahriman and Adonis, Astarte, to thee, Canvas, marble and paper All lived and were free When Venus new risen From billowing seas Serenely made happy Ionia's breeze. On Lebanon quivered The trees at thy name, When to gentle Cypria Her risen love came. Thee chorus and dances In joy celebrate, Love pure and virginal To thee dedicate Mid the palm-trees fragrant Of Araby's land, Where whitens the sea-foam On Cyprian strand. What matter if fury Of fierce Nazarene From ritual barbaric Of love-feast obscene. Hath set with blest torches The temples on fire, And Argolis' idols Hath hurled in the mire. In cottages lowly A refuge dost find, Amid household Lares Folk keep thee in mind. The God and the lover A woman's warm breast With his ardent spirit Once having possessed, Thou turnest the witch Whom long searching makes pale To lend succor to nature O'er disease to prevail. Thou to the motionless Eye of the alchemist, In sight of the magus Who dares to resist, Beyond the dull cloister Its gates set ajar, Revealest in brightness New heavens afar. In lonely Thebaid The wretched monks hide From thee and things worldly In safety to bide. Ah, doubtful soul standing, choose! Where life's roads divide, See, Satan is kindly, Heloise at thy side! In vain with rough sackcloth Thy flesh dost maltreat, From Maro and Flaccus He verse will repeat Betwixt psalms of David; Twixt weeping and dirge He causes beside thee Delphic forms to emerge. Amongst those companions Though garbed in black weeds With rosy Lycoris Glycera he leads. But other the phantoms When finer the age, At times he awakens From Livy's full page, When tribunes and consuls And vast crowds that thrill With ardor and passion That sleepless cell fill, He to the Capitol Thy land to set free Of Italic pride dreaming, Oh monk, urges thee. And you, Huss and Wycliffe No fury of flames Reformation, Could stifle your voices' Prophetic acclaims. Send forth on the breezes Your watch-cry sublime "A new age is dawning, Fulfilled is the time!" Already are trembling Both miter and crown, And cloistered seclusion Rebellion breaks down. Then fighting and preaching Under the stola Comes Fra Girolamo Savonarola. The cowl Luther cast off, And freedom he brought: So cast off thy fetters, Be free, human thought! And shine forth resplendent, Encircled with flames, Arise Matter, Satan The victory claims. A beautiful monster, A terrible birth, Runs over the ocean, Runs over the earth. Volcano like flashes Through dim smoke it lowers, It scales lofty mountains Broad plains it devours. It spans the abysses, In caverns it hides And through the deep cleft ways Invisible glides; Then comes forth undaunted, From coast to coast hies, As from some fierce whirlwind It sends forth its cries. As breath of the whirlwind Spreads out on the vast Expanse, O ye nations Great Satan goes past. From place to place passes Beneficient he Oh his chariot of fire Untrammeled and free. All hail to thee, Satan! Rebellion, all hail! Hail, power of reason, Avenge and prevail! To thee arise incense And holy vows paid, Thou, Satan, hast vanquished The god by priests made.
Słynna fraszka Tuwima, będąca odpowiedzią na antysemickie ataki w polskiej prasie. Ostatnio stała się popularna za sprawą Leszka Millera. Były szef SLD podczas obrad sejmu mocno zripostował Januszowi Palikotowi.* *Palikot poza komentarzem politycznym, będącym wiodącym tematem jego wypowiedzi, nawiązał w swoim przemówieniu do

Były już na Wyspach okresy, kiedy brak tolerancji wychodził poza domy i puby, eksplodując w przestrzeni publicznej. Nie po raz pierwszy wzmożony napływ imigrantów wywołał alergiczną reakcję angielskiego betonu. By zrozumieć to, co dzisiaj dzieje się na Wyspach, warto cofnąć się o pół wieku. Do 1962 r. każdy mieszkaniec państw Wspólnoty Brytyjskiej mógł bez przeszkód przekraczać granicę Wielkiej Brytanii. I właśnie to był ten czas, gdy Londyn z miasta białych stał się kosmopolityczną metropolią, gdzie mieszkają obok siebie pochodzący z całego świata ludzie o różnych kolorach skóry . Lata dominacji nad światem zostawiły w Brytyjczykach przeświadczenie, że są lepsi od wszystkich, niezależnie od pochodzenia i koloru skóry. Ozdobna mapa imperium brytyjskiego w 1886 roku autorstwa Waltera Crane’a (źródło: domena publiczna). Im bardziej ulice stawały się kolorowe i odmiennie ubrane, im więcej powstawało etnicznych sklepów, restauracji i barów, tym bardziej zaczęła wychodzić na jaw ciemna strona brytyjskiej duszy. Tolerancja po brytyjsku Anglik jest nacjonalistą i rasistą, Anglik ma wrodzoną pogardę dla cudzoziemca i niesłychanie poczucie wyższości rasowej – pisał polski publicysta polityczny, premier rządu polskiego na uchodźstwie Stanisław Cat-Mackiewicz. Przed wojną był anglofilem, ale spędziwszy kilkanaście lat wojennych i powojennych w Wielkiej Brytanii stał się krytycznym obserwatorem, zbliżonym wręcz do anglofobii. Miał ku temu powody. Jak pisał: Anglik nie ujawnia swych nastrojów na zewnątrz. Zawsze jest opanowany i na swój sposób grzeczny. Ale ma niesłychane poczucie wyższości narodowej i spore obrzydzenie do cudzoziemca. Z narodów europejskich szanowani są w Anglii jedynie Niemcy, Holendrzy i narody skandynawskie, potem (…) Hiszpanie (…), natomiast do Francuzów czują Anglicy odrazę, do Włochów pogardę, a do Polaków i odrazę, i pogardę. Osoby o „niewłaściwym” kolorze skóry – nawet jeśli pochodziły z Imperium Brytyjskiego – miały trudniej na Wyspach niż Europejczycy. Na tym zdjęciu z ok. 1957 roku widzimy młodą rodaczkę Odelle na ziarnach kakaowca. (fot. John Hill, lic. CC BY-SA Polacy mieli więc pod górkę, ale jeszcze bardziej – kolorowi spoza Europy, nawet jeśli mówili po angielsku i byli od urodzenia poddanymi królowej. Zobacz również:Panowie świata czy globalni nieudacznicy? Oto najbardziej kompromitująca wojna w dziejach Imperium BrytyjskiegoNajwiększe zbrodnie generała Franco [18+]Anglicy już podczas II wojny światowej byli ekspertami od Exitów. Weź z nich przykład! Masz ciemną skórę? Nawet prostytutka ci odmówi Przykładem są losy utalentowanej literacko Odelle z książki „Muza” Jessiego Burtona, która przyjechała do Londynu z Trynidadu, czyli z byłej kolonii brytyjskiej. W moim kraju, z dyplomem i silnym poczuciem własnej wartości, nawet bym nie pomyślała o zajęciu polegającym głównie na parzeniu herbaty, ale Cynth sprowadziła mnie na ziemię: „Owszem, taką pracę mogłaby wykonywać ślepa na jedno oko i głucha jak pień kulawa żaba, ale oni tutaj i tak ci jej nie dadzą, Odelle”. (…) Regularnie telefonowałam w odpowiedzi na ogłoszenia o pracę niewymagającą doświadczenia. Ludzie, z którymi rozmawiałam, byli nad wyraz mili, pojawiałam się więc na miejscu, a tam — co za niespodzianka! — każda oferta okazywała się już nieaktualna. I tak przez 5 lat. No, cóż – w Londynie lat 60. talent to nie wszystko, skoro miało się czarny kolor skóry. Podobnie pisał o angielskim rasizmie Cat-Mackiewicz: Z kroniki kryminalnej i sądowej Londynu wiemy, że nie każda prostytutka londyńska zgodzi się na płciowy stosunek z Murzynem. (…) W koloniach angielskich obowiązuje przedział pomiędzy ludnością tubylczą a angielskim „Herrenvolkiem” bardzo daleko idący. Istnieją osobne wagony, osobne tramwaje, osobne restauracje. Dziś Indie są niepodległe, ale jeszcze w czasie ostatniej wojny do restauracji angielskiej w Indiach Hindus nie miał wstępu. Biedne bękarty Skąd jednak przywędrowały ksenofobia i rasizm do Wielkiej Brytanii? Z całego świata. To pamiątka z epoki kolonialnej, gdy ¼ kuli ziemskiej była rządzona z Londynu, a nad brytyjskim imperium praktycznie nie zachodziło słońce. Do obsługi posiadłości zamorskich służyła relatywnie niewielka elita urzędników i oficerów kolonialnych, wsparta armią, flotą i miejscowymi siłami porządkowymi. Podział rządzący – rządzeni był więc jasny, a w orientacji często pomagał kolor skóry. Brytyjski rasizm i ksenofobia rozlewała się jednak również na białych. Doświadczyli tego np. niektórzy polscy lotnicy w czasie II wojny światowej. Na początkowym etapie formowania polskie dywizjony miały brytyjskich współdowódców, co było pomocne w poznaniu procedur Królewskich Sił Powietrznych. Nie zawsze RAF delegował osoby nadające się do współpracy. Podział rządzący – rządzeni był dla Brytyjczyków zupełnie oczywisty, a w orientacji często pomagał kolor skóry. Na zdjęciu Lord Mountbatten podczas inspekcji wojsk malajskich w 1946 roku (fot. Ministry of Information Photo Division Photographer, Imperial War Museums, domena publiczna). I tak na przykład do 308. Dywizjonu Myśliwskiego Krakowskiego trafił John A. Davies. Tak opisywał swojego brytyjskiego kolegę polski dowódca jednostki, Stefan Łaszkiewicz: Był wyższy wzrostem, i patrzył na mnie z góry, dosłownie i w przenośni. Pewne siebie oblicze nie zdradzało ani krzty innego uczucia poza wyniosłością. (…) Siedział za biurkiem z głową odrzuconą do tyłu i wzrokiem utkwionym w ścianę o metr ponad nami. Dolna warga poruszała się, wydając głos o pontyfikalnym tonie. (…) Każdy jego ruch, każde słowo zdawały się pochodzić nie od człowieka, lecz od manekina, udającego rzymskiego prokonsula. Davies ze swoim cedzeniem słów, wydymaniem dolnej wargi dla dodania autorytetu, ze sztywnymi nogami, ruchami jak na zwolnionym filmie, wygłaszający decyzje z miną arcykapłana, który waży losy imperium brytyjskiego, [był jak] manekin z urzędu i kukła drewniana z wyglądu. Byłem dla niego (…) człowiekiem niższej rasy. „Ludzie niższej rasy” z dywizjonu 308 podczas zbierania w Normandii pszenicy do przygotowania lądowiska (fot. Clark N S, Imperial War Museums, domena publiczna). Davies – jak kontynuował przemyślenia polski lotnik – był typowym „produktem” polityki kolonialnej, czyli był to: wysoki urzędnik lub oficer – „pukka sahib”, dosłownie „mocny pan”, coś w rodzaju udzielnego księcia. Uosabiał on autorytet Wielkiej Brytanii i miał już we krwi pewność, że jego rozkazy, czy też zlecenia nie będą kwestionowane. Odpowiedź inna niż „yes, sir” mogła pochodzić tylko od równorzędnego Anglika. Tubylec, który się na nią zdobył, popełniał bluźnierstwo. My w oczach Daviesa byliśmy takimi właśnie tubylcami w koloniach. (…) Jeżeli ktoś nie jest Anglikiem, to musi być „poor bastard”. (…) Dosłownie „biedny bękart”, a oznacza [to] istotę niższej klasy. Pierwsze poniżenie Polaków – już po wojnie Ostatecznie, polskie dywizjony szybko się usamodzielniły, ale problem powrócił po zakończeniu II Wojny Światowej, gdy 5 lipca 1945 r. Wielka Brytania cofnęła uznanie dla rządu emigracyjnego. Z dnia na dzień polscy żołnierze stali się – jak stwierdził jeden z Brytyjczyków – „największą nielegalną armią prywatną, jaka kiedykolwiek istniała w tym kraju”. Początkowo rząd brytyjski nakłaniał Polaków do powrotu do Polski, ale nie wszyscy byli do tego chętni. Część doświadczyła już radzieckich łagrów, domy innych znalazły się na terenie Związku Radzieckiego. Ostatecznie Brytyjczycy zorganizowali Polski Korpus Przesiedleńczy, który pomagał byłym polskim żołnierzom w przejściu do było to jednak łatwe. Mimo, że gospodarka brytyjska potrzebowała rąk do pracy, a wielu polskich weteranów miało niezbędne umiejętności, to przeciwko zatrudnianiu Polaków zaczęły ostro protestować związki zawodowe. Wspierał ich brytyjski suweren – w czerwcu 1946 r. sondaż pokazał, że 30 proc. Brytyjczyków chciało pozwolić polskim żołnierzom na pozostanie na Wyspie, ale prawie dwukrotnie więcej (56 proc.) chciało ich deportacji. Stefanowi Knappowi udało się i został wziętym artystą. Inni Polacy nie mieli tyle szczęścia… Na zdjęciu mozaika projektu Stefana Knappa na elewacji Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu (fot. Zorro2212, lic. CC BY-SA Niechęć wyrażano słownie i siłowo. W pobliżu polskich baz pisano farbą na murach „Polacy, do domu” i „Anglia dla Anglików”, niektórzy Polacy zostali pobici. Nagle stałem się, którego każdy chciał się pozbyć, przedmiotem bezużytecznym, uciążliwym, a nawet szkodliwym – żalił się Stefan Knapp, były pilot z 318. Dywizjonu Myśliwsko-Rozpoznawczego Gdańskiego. Jemu ostatecznie udało się – otrzymał stypendium, skończył studia na Royal Academy of Arts w Londynie i został uznanym artystą. Inni jednak nie mieli tyle szczęścia. Oto nocne zakłady przemysłowe Londynu, jakieś zmywalnie naczyń, piekarnie, układalnie biszkoptów do pudełek, wypełnione są polskimi staruszkami z wysokimi stopniami w naszej byłej hierarchii urzędniczej i ludzie ci pracują jak „stachanowcy” w stosunku do robotnika angielskiego – pisał Cat-Mackiewicz o polskich byłych wojskowych i politykach. Polacy, pozbawieni żołdu, praw do emerytury, perspektyw, często z wykształceniem jedynie wojskowym, byli bardziej zdeterminowani i zmotywowani od lokalsów. Pracowali więc bardziej ochoczo i bardziej wydajnie niż Brytyjczycy, przez co członkowie związków zawodowych… żądali ich zwolnienia. Kierownictwa zakładów w obawie przed strajkiem najczęściej ulegały. Polacy – rozpoznawalni po akcencie – byli też często zaczepiani i wyzywani od „polskich faszystów”, czy przybłędów, którzy są nad Tamizą niepotrzebni i powinni wrócić tam, skąd przybyli. Wyjątki od reguły I faktycznie. Wielu nie wytrzymywało tej ciężkiej atmosfery i wyjeżdżało. Część do krajów Wspólnoty, gdzie ksenofobia nie była tak powszechna, a część – mimo obaw przed nowymi realiami – do kraju rodzinnego. Do Polski powrócili w 1956 r. Stanisław Cat-Mackiewicz i w 1958 r. były dziennikarz krakowskiego „Ilustrowanego Kuryera Codziennego” Antoni Wasilewski. Piloci Dywizjonu 318 taki właśnie emblemat malowali na samolotach. Wkrótce przekonali się, że godnie żyć wśród Brytyjczyków jest niemal tak trudno, jak wygrać w trzy karty… (praca Dmitry Fomina, domena publiczna). Trzeba w tym miejscu uczciwie stwierdzić, że nie wszyscy Brytyjczycy byli zaczadzeni ksenofobią. Niektórzy nie mieli uprzedzeń do Polaków, nie chcieli ich wyrzucać i uznawali, że mają prawo do życia i szczęścia w Albionie. Powiedz nam, dlaczego ty po tylu latach opuszczasz teraz naszą wyspę. Zastanów się jeszcze, namyśl się – pytał z troską brytyjski urzędnik krakowianina. Ten jednak spotkał wcześniej wystarczająco dużo brytyjskich ksenofobów, więc z brytyjskim poczuciem humoru odpowiedział: Nie chcę zajmować wam miejsca w autobusach i kolejkach. *** Inspiracją do napisania tego artykułu stała się powieść Jessie Burton pod tytułem Muza (Wydawnictwo Literackie 2016). To oryginalna opowieść o wolności artystycznej, odnajdowaniu własnej formy ekspresji i poszukiwaniu twórczego odkupienia. Na jej kartach znajdziecie przykuwające uwagę postacie, zręcznie poprowadzoną narrację oraz atmosferę dwóch epok – Hiszpanii w początkach wojny domowej i Londynu lat 60. Bibliografia: Jessie Burton, Muza, Kraków 2016. Stanisław Cat-Mackiewicz, Londyniszcze, Kraków 2013. Stefan Łaszkiewicz, Od Cambrai po Coventry, Warszawa 1982. Adam Szostkiewicz, Pięć minut chwały, w: „Imperium Brytyjskie. Od kolonizacji Ameryki po referendum szkockie”, „Polityka. Pomocnik historyczny” wydanie specjalne 8/2014. Jacek Tebinka, Kolorowa metropolia, w: „Imperium Brytyjskie. Od kolonizacji Ameryki po referendum szkockie”, „Polityka. Pomocnik historyczny” wydanie specjalne 8/2014. Antoni Wasilewski, Dryndą po Krakowie, Kraków 1976. Adam Zamoyski, Zapomniane dywizjony. Losy lotników polskich, Londyn 1995.

Cyganka Prosiłem znajomą Cygankę Aby naśladowała stary obraz I przemówiła starą mądrością. Cofnęła podbródek, A szyję i głowę Ucz
Raz pod wozem, raz w nawozie Love this track Set as current obsession Go to artist profile Get track Loading Listeners 2 Scrobbles 7 Listeners 2 Scrobbles 7 Love this track Set as current obsession Go to artist profile Get track Loading Join others and track this song Scrobble, find and rediscover music with a account Sign Up to Do you know a YouTube video for this track? Add a video Lyrics Add lyrics on Musixmatch Lyrics Add lyrics on Musixmatch Do you know any background info about this track? Start the wiki Related Tags Add tags Do you know a YouTube video for this track? Add a video Featured On We don‘t have an album for this track yet. View all albums by this artist Featured On We don‘t have an album for this track yet. View all albums by this artist Don't want to see ads? Upgrade Now External Links Apple Music Don't want to see ads? Upgrade Now Shoutbox Javascript is required to view shouts on this page. Go directly to shout page About This Artist Do you have any photos of this artist? Add an image Raz pod wozem, raz w nawozie 5 listeners Related Tags Add tags Do you know any background info about this artist? Start the wiki View full artist profile Don't want to see ads? Upgrade Now External Links Apple Music Trending Tracks 1 2 3 4 5 6 View all trending tracks Features Z nienapisanej teorii snów Pamięci Jeana Améry I Oprawcy śpią spokojnie sny mają różowe poczciwi ludobójcy którym już wybaczyła krótka
Jestem ciekawa, jak wygląda poselski ban @pani_doktor_od_arszeniku: Odsyłam do uchwał — Zasady etyki poselskiej oraz rozdziałów 4 i 13 Regulaminu Sejmu. Tylko się nie uduś ze śmiechu, jak przeczytasz, co powinno charakteryzować posła, szkoda by Cię było. Są zwrócenie posłowi uwagi, upomnienie posła, udzielenie mu nagany, przywołanie posła "do porządku" podczas obrad, wyłączanie mikrofonu, wykluczenie posła z obrad czy wreszcie, creme de la creme, obniżenie uposażenia. A do tego dochodzi jeszcze potencjalny dramat niezdobycia sobie względów suwerena, co też na swój sposób można uznać za ban. Że o niewciągnięciu na biorące miejsce na liście przez partyjne władze nie wspomnę. Taki Janusz Korwin-Mikke to w sumie jest zbanowany przez zdecydowaną większość trwania III RP, a wciąż dzielnie usiłuje sobie założyć kon... zostać wybranym do Sejmu.
Twórczość Tuwima cieszyła się ogromną popularnością wśród czytelników i krytyki-w. " Cztery wieki fraszki polskiej" 1937) z przedmową Aleksandra Brücknera.Tuwim napisał dla pewnego antysemickiego krytyka fraszkę: " Na pewnego endeka co na mnie szczeka" polecam koledze: końcóweczka w sam raz dla wszystkich.Na postawę PiS
18+ Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach Nie do końca udana konwersja. Spoiler dla mniej spostrzegawczych: © 2007-2022. Portal nie ponosi odpowiedzialności za treść materiałów i komentarzy zamieszczonych przez użytkowników jest przeznaczony wyłącznie dla użytkowników pełnoletnich. Musisz mieć ukończone 18 lat aby korzystać z • FAQ • Kontakt • Reklama • Polityka prywatności • Polityka plików cookies

Skala Wiatr zanosił się szekspirowskim wyciem. Liście pierzchały w takt pieśni Dantego. Ajschylos zapalił ten ogień na szklanym urwisku.

Napisane przez J. Olczak. "KUTAS" MICKIEWICZA CZYLI... O WULGARYZMACH W LITERATURZE UWAGA! TEKST ZAWIERA WULGARYZMY Współczesny pisarz Janusz Rudnicki, nie bez poczucia dumy narodowej, zauważa: „Wulgaryzmy to maszty statku języka polskiego. Na nich dopiero rozpiąć można czyste, białe żagle mowy wysokiej. (…) właśnie ich zazdroszczą nam Czesi. Tego, ile przedrostków dodać można do tych dwóch czasowników wyrażających w zasadzie rytmiczny ruch biodrami. I za każdym razem znaczenie będzie inne.” Rzeczywiście, wystarczy dodać dowolny formant, aby zmienić ich (czasowników) znaczenie, np. przejebać – stracić, zajebać – ukraść, zjebać – zepsuć, pojebać – pomieszać, ujebać – uciąć, oblać komuś egzamin, wjebać – zjeść, pobić; podobnie rzecz się ma z "pierdolić". (Co ciekawe, według Etymologicznego słownika języka polskiego Andrzeja Bańkowskiego słowo "pierdolić" było przed XIX wiekiem „słowem całkiem «przyzwoitym», używanym i w salonach, dla eufonii swojej”; dla przykładu Józef Wybicki w liście z 1783r. pisze: „co ona pierdoli?”, pytając adresata o sens wypowiedzi pewnej damy; stąd wniosek, że kiedyś "pierdolić" znaczyło jedynie "gadać bez sensu"). A poeta Jacek Podsiadło formułuje w obronie wulgaryzmów następującą „filozofię” nadużywania tych ekspresywnych form wypowiedzi: "O wulgaryzmy walczę jak o wszystko inne. O wolność słowa po prostu. Bo ja kocham słowo, uwielbiam polski język. A wśród jego bogactw są też wulgaryzmy. [...] trzeba odróżnić, kiedy jest czas i miejsce na rzucanie mięsem, kiedy - jak to nazywają w Rosji - „nienormatywna leksyka” jest nośni­kiem agresji i chamstwa, a kiedy zupełnie czego innego". Znamienne, że przeciętni użytkownicy języka, nieświadomie solidaryzując się z Podsiadłą, wulgaryzmów najczęściej - aczkolwiek bezrefleksyjnie - używają w mowie, a rzadko - w piśmie. Być może z obawy przed ujawnieniem swoich rażących braków w edukacji polonistycznej. No bo jak "to" napisać: przez "h" czy "ch"? Na marginesie mogę dodać, że w praktyce szkolnej wulgaryzmy bywają pomocne w tłumaczeniu zawiłości gramatycznych. Ot, choćby w rozstrzyganiu dylematu: "w cudzysłowie" czy "w cudzysłowiu"? Oczywiście: "w cudzysłowie". Tak jak "w dupie"! Czym jest wulgaryzm? Znawca tematu, prof. Maciej Grochowski, proponuje następującą definicję: „Wulgaryzm to jednostka leksykalna, za pomocą której mówiący ujawnia swoje emocje względem czegoś lub kogoś, łamiąc przy tym tabu językowe“. Co ciekawe, polszczyzna oswajała nas z wulgaryzmami już od swoich początków. U "ojca literatury polskiej" czytamy: Ziemię pomierzył i głębokie morze, Wie, jako wstają i zachodzą zorze; Wiatrom rozumie, praktykuje komu, A sam nie widzi, że ma kurwę w domu. Jan Kochanowski "Na matematyka" Od XVI wieku wyraz "kurwa" funkcjonował już jako wulgaryzm. Wbrew obiegowej opinii, etymologicznie słowo to nie pochodzi od łacińskiego "curvus", ale wywodzi się z języka prasłowiańskiego, pierwotne oznaczało prawdopodobnie kurę lub kokoszkę. Według prof. Walerego Pisarka słowo powstało od *kurъ w znaczeniu kogut, a jego użycie w stosunku do lubieżnej kobiety powstało przez analogię do jego zachowania. Współcześnie "kurwa" (zdaniem cytowanego już Macieja Grochowskiego - słowo "krótkie i dźwięczne") jest najpopularniejszym wulgaryzmem, ale jego użycie często sprowadza się do partykuły emfatycznej, czyli służy podkreśleniu emocjonalności pustej semantycznie wypowiedzi. "Słownik polszczyzny rzeczywistej", wrocławsko-łódzkiego zespołu naukowego o nazwie janKomunikant, podaje słowo "kurwa" w czterdziestu siedmiu funkcjach komunikacyjnych, takich jak: zachwyt, dezaprobata, groźba, złość, pogarda, rozładowanie napięcia, a także zwykły przerywnik. Wróćmy do literackich ujęć najpopularniejszego wulgaryzmu. Podobno Aleksander hr. Fredro, gdy był w złym humorze (co zdarzało się dość często), okropnie świntuszył. Na przykład w poemacie "Sztuka obłapiania" (pierwotny tytuł "Sztuka jebania"), wydanym w 1817 roku, radził: Jeb, Młodzieńcze, jeb, lecz miej zwyczaj drogi, Ze świecą kurwie patrzeć między nogi. Niestety, przy okazji muszę obalić kolejny mit: Fredrze często przypisuje się autorstwo tzw. XIII księgi "Pana Tadeusza", opisującej z użyciem mnóstwa wulgaryzmów noc poślubną Tadeusza i Zosi, ale jej autorem jest prawdopodobnie XIX-wieczny satyryk Włodzimierz Zagórski. Niespodziewanie, również poeci dworskiego baroku nie stronili od wulgaryzmów. Jan Andrzej Morsztyn z subtelnością właściwą współczesnym internetowym hejterom charakteryzuje pewne „Małżeństwo”: Sameś skurwysyn, kurwa twoja żona, Tak się ty diabłu godzisz jak i ona: Gracie oboje, oboje pijecie, Wzajem kradniecie, wzajem się bijecie. Gdyście tak równi i tak siebie godni Jak wiecheć zadku czemuż tak niezgodni! Ten sam Morsztyn - mistrz wirtuozerskich konceptów - wystawił poetycki "Nagrobek kusiowi”, w którym wyraża żal związany ze śmiercią… (spójrzcie na tytuł): Kuś umarł, kpy w sieroctwie. A cóż będą czynić I któregoż o tę śmierć z bogów będą winić? Parki nielutościwe, okrutne boginie, Czy nie wiecie, że z kusiem oraz i świat ginie? Mogłyście go, zwyczajem Starego Zakonu, Obrzezać, ciemnego nań nie przywodząc skonu; Mogłyście świata taką nie smęcić żałobą Nieśmiertelną, choć ciężką złożyć go chorobą; Albo weszkami wyssać, albo skrzywić kiłą, Albo francą zarazić starą i zawiłą. A nasz wieszcz narodowy?! Ten to dopiero miał fantazję i w "Panu Tadeuszu" kazał mężczyznom chodzić z "kutasami" na wierzchu: (…) Klucznikiem siebie tytułował, Iż ten urząd na zamku przed laty piastował. I dotąd nosił wielki pęk kluczów za pasem, Uwiązany na taśmie ze srebrnym kutasem. I po raz drugi w tym miejscu: Woźny pas mu odwiązał, pas słucki, pas lity, Przy którym świecą gęste kutasy jak kity, Z jednej strony złotogłów w purpurowe kwiaty, Na wywrót jedwab czarny, posrebrzany w kraty; Pas taki można równie kłaść na strony obie: Złotą na dzień galowy, a czarną w żałobie. Ale... zaraz, zaraz. W przypadku mickiewiczowskiego "kutasa" mamy do czynienia z pejoratywizacją, czyli nadawaniem wyrazom znaczenia ujemnego (pejoratywnego). "Kutas" to dawne określenie frędzla, ozdoby szmuklerskiej w postaci pędzla z nici lub sznureczków. (Gwoli ścisłości, Mickiewicz używał tego słowa w języku codziennym w znaczeniu dzisiejszym, czyli wulgarnym. Antoni Edward Odyniec w "Listach z podróży" relacjonuje wędrówkę Mickiewicza po Alpach pewnego jesiennego deszczowego dnia, fakt ten przemoknięty wieszcz kwituje stwierdzeniem: "Kutas, kto podróżuje w jesieni"). U Flauberta natomiast - w tłumaczeniu Alfreda Iwieńskiego z 1912 roku - mężczyźni noszą kutasy przy ... czapce: "Wyjął z czapki wełnianej z szarymi kutasami list (...)", "(...) rodzaj woreczka (...), z którego się zwieszał na cieniutkim sznurku złoty kutas na podobieństwo żołędzi. Czapka była nowa (...)" (oba cytaty z powieści "Pani Bovary"). Zjawiskiem odwrotnym do pejoratywizacji jest melioratywizacja, czyli proces, w którym leksem o zabarwieniu negatywnym staje się neutralny. Przykładem może być wyraz "kobieta", który pochodzi od staropolskiego „kob”, czyli chlew bądź „koba” – kobyła. Morfem „-eta” jest zgodny z końcówkami ówczesnych (XVI w.) imion: Elżbieta, Greta czy Markieta. Jeszcze w XVII w. było to określenie obraźliwe i stosowane jako wyzwisko, głównie w środowisku mieszczańskim. W zachowanych tekstach białogłowy skarżyły się: „Dla większego zelżenia kobietami nas zową” (M. Bielski, „Sejm niewieści”, 1586). Dopiero od połowy XVIII wieku wyraz „kobieta” zaczął być używany w znaczeniu neutralnym. Słowo to wyparło staropolską „białogłowę” i „niewiastę". Proces kolokwializacji języka (i związanej z nim wulgaryzacji) nasila się w XX-leciu międzywojennym. Wystarczy sięgnąć po utwory Tuwima. U najbardziej znanego poety grupy Skamander tekstów kontrowersyjnych nie brakuje. Oprócz słynnej "Wiosny" i wiersza "Całujcie mnie wszyscy...” (wiadomo gdzie), na uwagę w tym kontekście zasługuje utwór „Na pewnego endeka, co na mnie szczeka”: Próżnoś repliki się spodziewał Nie dam ci prztyczka ani klapsa. Nie powiem nawet "Pies cię jebał", bo to mezalians byłby dla psa. Z literatury czasów PRL-u warto przypomnieć kontrowersyjną (wówczas!) twórczość Andrzeja Bursy i Rafała Wojaczka, poetów niegdyś kultowych. Charakterystyczny dla obu autorów jest bunt wobec mieszczańskiego społeczeństwa, skrajny nihilizm oraz demaskatorski opis rzeczywistości, dokonujący się w konwencji turpizmu: możliwe że mógłbym użyć jej inaczej np. napisać 4 reportaże o perspektywach rozwoju małych miasteczek ale mam w dupie małe miasteczka mam w dupie małe miasteczka mam w dupie małe miasteczka Andrzej Bursa "Sobota" "Przerażający bełkot francuskiego szaleńca, w którym nekrofilia, gwałt połączony z morderstwem księdza, profanacja ołtarza i hostii, odrażające okrucieństwo i fascynacja fekaliami łącza się w monstrualnych opisach, z których nie sposób zacytować choćby niewielkiego fragmentu" - tak zawartość "bruLionu" (najbardziej rewolucyjnego czasopisma okresu transformacji ustrojowej) recenzował jeden z konserwatywnych krytyków. Odpowiedzią na zarzuty tych, którzy odmawiali poezji „bru­Lionowej” jakiejkolwiek idei (np. Julianowi Kornhauserowi), był wiersz Marcina Barana, Marcina Świetlickiego i Marcina Sendeckiego pt. "Wiersz wspólny (półfinałowy)": Napisalibyśmy wiersze Pełne niezłych idei Lub jakichkolwiek Ale, drogi Julianie, Żadna nie stoi za oknem. Tak, za oknem ni chuja idei Z "bruLionem" związani byli twórcy uważani dziś za "klasyków współczesnej literatury polskiej": Miłosz Biedrzycki, Izabela Filipiak, Natasza Goerke, Manuela Gretkowska, Jacek Podsiadło, Krzysztof Kohler, Piotr Siemion, Marcin Baran i Marcin Świetlicki (ten ostatni był także wokalistą zespołu Świetliki; poniżej kultowa dla mojego pokolenia "Nieprzysiadalność” z licznymi "wiązankami", którymi obdarowywany jest adresat liryczny). W wierszu Piotra Czerskiego "dopisek" czytamy: Jechałem nocnym autobusem widziałem studentów i dresiarzy widziałem. mówili: chyba się w tobie zakochałem, mała, mówili: chyba się w tobie zajebałem, dziwko. Zrozumiałem: język także nie ma nic do rzeczy. Owszem, język ma wiele do rzeczy. Pisarz i poeta Jacek Dehnel w jednym z wywiadów przyznał, że "wulgaryzmy nie są brzydkie". Brzydkie w poezji może być "serce". Brzydkie, bo wyświechtane. A klnąć można pięknie. Jak bohaterowie „Szewców” Witkacego: Wstać mi tu w tej chwili do tego całego burdygielu, skorkowaciały, spurwialy mózgu. Milcz, sflądrysynie, milcz, skurczyflaku. Jarosław Olczak BIBLIOGRAFIA Słownik polskich przekleństw i wulgaryzmów, pod redakcją Macieja Grochowskiego, Warszawa 2002 Andrzej Bańkowski, Etymologiczny słownik języka polskiego, Warszawa 2000 janKomunikant, Słownik polszczyzny rzeczywistej (siłą rzeczy fragment), Łódź 2011 Joanna Chłosta-Zielonka, Skąd się wzięły wulgaryzmy w literaturze po 1989 roku?: obraz kultury literackiej urodzonych w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, "Prace Językoznawcze" 14, 2012, s. 43-53. Jarosław Marek Rymkiewicz, Adam Mickiewicz odjeżdża na żółtym rowerze, Warszawa 2018 Drukuj E-mail 9Kgcg.
  • ad6la5e7e9.pages.dev/232
  • ad6la5e7e9.pages.dev/373
  • ad6la5e7e9.pages.dev/165
  • ad6la5e7e9.pages.dev/84
  • ad6la5e7e9.pages.dev/28
  • ad6la5e7e9.pages.dev/302
  • ad6la5e7e9.pages.dev/249
  • ad6la5e7e9.pages.dev/372
  • ad6la5e7e9.pages.dev/43
  • na pewnego endeka co na mnie szczeka